*Kathylin*
Kiedy tylko weszłam do domu, pobiegłam do pokoju. Taty jak zwykle nie było, ze względu na jego pracę. Zamknęłam za sobą drzwi i położyłam się na łóżku. Poznałam dziś naprawdę miłe osoby. Ryan i Justin są zabawni, przystojni i w miarę inteligentni. A wypad do kawiarni był bardzo... fajny. Mimo że zostaliśmy wyrzuceni z budynku z powodu naszej "głupoty" było śmiesznie.
Podeszłam do biurka i wysunęłam małą szufladę. Pogrzebałam w niej trochę, chwilę później wyciągnęłam z niej małe, zniszczone zdjęcie. Zdjęcie mojej mamy i po części moje. Uśmiechnęłam się. Pogładziłam palcami pognieciony papier. Przypomniało mi się wszystko. Wspólne zakupy, pierwsza jazda na rolkach, pieczenie sernika.
Moje wspomnienia rozwiał żenujący dzwonek.
- Czemu ja ciągle to mam na telefonie? - skarciłam się pod nosem
Okazało się, że dzwoniła Blair.
- Halo?
- Kathylin! Nie uwierzysz!
- Cóż, na szczęśliwą nie brzmisz. - odłożyłam zdjęcie z powrotem do szuflady i wyszłam z pokoju kierując się na schody
- Szczęśliwa nie jestem, ale za to mokra!
- Blair.. ja... ja nie wiedziałam, że Ty...
- Wpadłam do kałuży!
- Ohh! No tak
Podeszłam do lodówki i zaczęłam przeglądać jej zawartość, równocześnie słuchając narzekania przyjaciółki.
- A co się stało? - spytałam
- Mówiłam Ci, że wpadłam w kałużę!
- No dobrze, ale.. jak do tego doszło?
- Ryan!
- Wiele mi to mówi, racja
Wyjęłam z jednej z półek talerzyk, po czym wzięłam trochę wcześniej zrobionej sałatki.
- Ryan wrzucił mnie do tej kałuży!
- Na pewno nie specjalnie
- Planował to od miesięcy!
- Oczywiście, Blair, oczywiście
- Dobra, przesadziłam, ale zrobił to specjalnie!
*Blair*
Szłam z Ryanem do domu, bo uparł się, że mnie odprowadzi. Co ja temu chłopakowi zrobiłam w poprzednim wcieleniu, że nie chce się ode mnie odczepić!? Chociaż to nawet miłe, że spędza ze mną tyle czasu.
- Fajna pogoda, prawda? - spytał, aby przerwać ciszę
- Tak to Ty dziewczyny nie poderwiesz, kawalerze
- Kawalerze?
- Ughh.. Chodź już lepiej
- No, ale zobacz, cieplutko dzisiaj
- A na chodnikach mnóstwo kałuż po wczorajszym deszczu
- Ale to było wczoraj, a my gadamy o dniu dzisiejszym
Przewróciłam oczami i stanęłam naprzeciw niego.
- Odpuść sobie, ok? Nie interesuje mnie temat o pogodzie
- Nie odpuszczę
- A to czemu?
Minął moment i oboje niespodziewanie wylądowaliśmy w ulicznym jeziorku.
*Ryan*
-Odpuść sobie, ok? - ehh co za dziewczyna
- Nie odpuszczę
- A to czemu? - jak ona fajnie wydyma usta, kiedy jest przekonana, że ma stuprocentową rację
Pozwól, że Ci pokażę, pomyślałem.
Nachyliłem się w jej stronę chcąc złożyć na jej ustach najlepszy pocałunek w jej życiu. Niestety.. kiedy już miałem pogładzić jej różowy policzek.. coś poszło nie tak. Przy moim cholernym szczęściu, potknąłem się i przypadkowo, razem z Blair, wpadliśmy do dość sporej kałuży przed nami. Chyba pomyślała, że zrobiłem to specjalnie, bo troszkę na mnie nakrzyczała, po czym wróciła do domu tempem szybszym od prędkości światła..
*Justin*
Będąc w połowie drogi do domu, coś zawibrowało w mojej kieszeni. Wyciągnąłem swojego iphone'a, a na ekranie wyświetlił się numer Ryana.
- Czego chcesz, wkurzający gówniarzu? - uśmiechnąłem się
- Blair mnie chyba nie lubi - posmutniał
- Lubi, oczywiście, że lubi
- No.. chyba inaczej
- Nie rezygnuj tak szybko. Chyba Ci na niej zależy
- Tak.. zależy
- Więc? Ja problemu nie widzę
- Czekaj.. jakiego problemu?
- Jesteś wkurzający, Ryan, jak bachor
- Nie jestem wkurzający
- Jesteś
- Wcale nie
- Gdybyś miał wytrzymać sam ze sobą przez jeden dzień... chociaż, dogadałbyś się ze sobą
- Wiem - wyczuwam "dumny" uśmiech
- Dzwonisz mnie podenerwować, czy masz coś ważnego do powiedzenia?
- Właśnie nie pamiętam, ale sądzę, że chodziło o Blair
- Coś tam o niej mówiłeś
- Mokry jestem, Justin
Stanąłem jak wryty na środku chodnika.
- Ty CO!?
- Mokry jestem. Do wody wpadłem
- Ohh - zmieszany ruszyłem dalej
- A co myślałeś?
- Nic nic. Ale jak Ty do wody wpadłeś?
- Przez Blair!
- Czyżbyś ją też zaczął wkurzać i puściły jej nerwy?
- Nie
- To by było bardzo prawdopodobne - skręciłem w stronę parku, za którym mieszkałem
- Nie bądź wredny, Juju
- Nie zachowuj się jak diva, Rey Rey
- Ughh.. Nie mów tak na mnie nigdy więcej
- Dobrze, Rey Rey
- Dobra, mniejsza o to - rozłączył się
Ja zaśmiany tylko skręciłem w prawo i poszedłem prostą drogą do domu. Cieszyłem się spokojem, śpiewem ptaków i piskami dzieciaków, póki znów nie zadzwonił do mnie Ryan.
________________________________________
Siemano! <3
Wiem, że dawno nie było rozdziału i wiem,
że jest króciutki, ale Ali doda już za niedługo i
o wiele dłuższy ;)
miłego czytania, @wantedxbieber
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz